BŁOTNA KĄPIEL
Wybrała się pewna pani damką – rowerem
W niedaleką podróż pod las, niby spacerem.
Mąż bardzo ciężko w polu pracuje,
Żona myśli: a nuż on coś kombinuje?
Droga po zimie i deszczach mokra i śliska,
Koleiny po kolana, a na dodatek błotnista.
Zamiast pojazd zostawić i przejść piechotą,
Pani stwierdziła: dam radę, przebrnę przez to błoto!
Pół drogi przebyła jakoś bez przygody,
Chociaż jednoślad nie miał zbytniej swobody.
Koła z wielkim trudem się poruszały,
Grzęzły, w błotnistej mazi się oblepiały.
Wtem koło trafiło na bagno zbyt głębokie,
Pani orła wywinęła, rzucając słów potokiem.
Utknęła w błocie od stóp po samą szyję,
A z dala mąż woła: nic ci nie jest, żyjesz?!
Upłynął czas jakiś, chwila niemała,
Nim z wielkim trudem stamtąd się wygrzebała.
Wcześniej ubranie czyste, pachnące, uprane,
Teraz caluteńkie w błocie upaćkane.
Maseczka na włosach, szyi oraz buzi,
Wiadomo takie upiększanie urodzie wręcz służy.
Nawet w butach chlupie cudowna „borowina”,
Na udach, na plecach, a kąpieli błotnej to przyczyna!
Jakże teraz wrócić z powrotem do domu?
Pomiędzy krzakami, cichutko, po kryjomu.
Dopiero wstyd będzie, jak mnie ktoś zobaczy,
Jak się śmiał będzie, chyba się rozpłaczę...
Przygoda bynajmniej przyjemna nie była,
Lecz dobrze, że tylko tak się zakończyła.
Siniaków owszem sporo, ale się zagoją,
A moją ciekawość na długo zaspokoją!
Po tym upadeczku ależ byłam śliczna,
Uroku mi dodała ta odnowa biologiczna.
A może się przebranżowić, zmienić dziedzinę
I urządzić pod lasem kosmetyczny gabinet?
Przecież kąpiele w borowinie czy błotne masaże
W niektórych przypadkach nawet zalecają lekarze.
Więc po co mi sanatorium czy inne uzdrowisko,
Gdy tu mam własne spa i to bardzo blisko.