ZADZIORNY SZLACHCIC
Zapewne nieraz słyszeliście stare polskie przysłowie:
„Słowo się rzekło, kobyłka u płota”.
Lecz skąd się wzięło, jaki był jego początek?
Odkryję dziś przed Wami tajemnicy rąbek.
Za panowania króla Jana III Sobieskiego
To zdarzenie prawdopodobnie miejsce miało.
Szlachcic z podlaskiej wioski jechał do Warszawy
Przedłożyć jegomości swoje ważne sprawy.
Brat szlachcica sprawował funkcję starosty,
Lecz po jego odejściu urząd wciąż stał pusty.
Decyzje tylko król podejmował, komu starostwo przydzielić.
O ten fotel nasz podróżnik prosić się ośmielił.
W stolicy w tym czasie sejm miał się zbierać,
A w czasie przerwy między obradami,
W otoczeniu dworu władca będzie przyjmował
Interesantów przybyłych ze skargami lub prośbami.
Szlachcic z Podlasia podróżował z kompanami,
W przydrożnych karczmach i gospodach postoje robili.
Popijali węgrzyna, burgunda lub miód,
Humory im dopisywały oraz zaspakajali głód.
Nasz monarcha słynął z zamiłowania do polowań i poczucia humoru.
Korzystając z tego, że sejm jeszcze się nie rozpoczął,
Wyjechał incognito z dwoma pachołkami na polowanie.
W okolicach Mińska Maz., by się posilić, przejazdem w karczmie stanie.
W oberży biesiadujący szlachcic z kamratami pospołu
Zaprosił nierozpoznanego króla z towarzyszami do stołu.
Przy toastach uczestnikom rozwiązywały się języki, posypały opowieści
O swoich zabawnych przygodach, o smutkach i radości.
Gdy podlaski bohater opowiedział o celu swojej wyprawy,
Wciąż nie rozpoznany władca zapytał:
Co waszmość uczynisz, gdy król ci starostwa nie przydzieli?
I tu odpowiedź szlachcica wszystkich do łez rozweseli.
Zapytany odrzekł bez zająknienia, że królowi powie
Aby jego kobyłkę pod ogon pocałował.
Salwa gromkiego śmiechu po oberży gruchnęła!
Zobaczymy dalej, czy wesołek słowa swojego dochowa...
Po odpoczynku biesiadna kompania ruszyła ku Warszawie,
Zaś król jegomość w kierunku puszczy na polowanie.
Za dni kilka rozpoczną się obrady sejmu,
Wszyscy uczestnicy bez wyjątku stawią się na nie.
Rozpoczęły się obrady, a w sali tronowej
Król w uroczystym stroju petentów przyjmował.
Nadeszła też pora na bohatera naszego,
Który w towarzyszu od szklanicy rozpoznał władcę swojego.
Nie zbity z pantałyku przedstawił monarsze
Sprawę, z którą przybył do stolicy.
Król z całą powagą i bez cienia uśmiechu powtórzył pytanie,
Jakie wcześniej zadał w gospodzie. Jaka będzie odpowiedź na nie?
Monarcha pomyślał, że szlachcic stchórzy, zmieni zdanie,
A rezolutny bohater - niech nie sądzi, że każdy go się boi.
Spojrzał królowi hardo w oczy i odpalił:
„Królu słowo się rzekło, kobyłka u płotu stoi”.
Czy dzisiaj stać nas dotrzymać słowa i mieć taką odwagę,
A jednocześnie zachować swój honor? Weźmy to pod rozwagę.