ZNAKI DROGOWE
Pewnego razu małym fiatem na rynek pojechałam.
Miałam pomidory z własnej uprawy, sprzedać je chciałam.
I całą drogę myślałam tylko o tym,
Aby zarobić jak najwięcej złotych.
Myśli moje wciąż wokół utargu krążyły
I znaku zakazu nie zauważyły.
Aż przyszła pora wrócić do domu swojego -
Wtem pojawił się radiowóz. Skąd, po co i dlaczego?
Zapytał policjant: moja droga pani,
Cóż to, znaków drogowych już nie przestrzegamy?
Ja mu na to: no patrz pan! co to się porobiło,
Wcześniej tego znaku przecież tu nie było!
Prędko myślę, to skubany, stanął na mej drodze,
Jak się z tego wykaraskam, jak się wyswobodzę?
Teraz nikt mi nie pomoże, dostanę za swoje,
Już oni opróżnią szybko kieszenie moje.
Od słowa do słowa - kłótnia niesłychana,
Pan władza na pomoc wezwał swojego kompana.
Drugi policjant z radiowozu wychodzi,
Patrzę, toż to kuzyn, chyba mi nic nie grozi...
Uśmiecha się do mnie, a do kolegi rzecze:
Zostaw ją wreszcie w spokoju człowiecze!
Jak się baba zestresuje i w końcu zdenerwuje,
To nam jeszcze nasz radiowóz skasuje.
I nie wkurzaj kobiety, bo jest z mojej rodziny,
A zgodna rodzina zawsze sztamę trzyma.
Tak to kuzyn przed mandatem mnie wybronił,
Domowy budżet przed sporym wydatkiem uchronił.
Ta przygoda na zawsze nauczkę mi dała,
W przyszłości na drogowe znaki już będę uwagę zwracała.