WYBORY - BRUKSELA
Zawitała wiosna a wraz z nią wybory,
Nadszedł czas obietnic i czas pokory.
I znowu wyścigi jak na maratonie,
Kto w parlamencie pierwszy zasiądzie na unijnym tronie.
Z wszystkich stron płyną słodkie obiecanki,
Już się nie mogą doczekać nowej sielanki.
Jak w wielkiej gonitwie na starcie stanęli -
Odciągnąć ich od biegu nikt się nie ośmieli.
Prym na przedzie wiedzie pan X kochany,
Obiecuje nam sto złotych gdy na niego głos oddamy.
Za tak hojną kasę: może by go poprzeć?
Jakby co nie było on tam może dotrzeć.
Ciekawe tylko jak sprawdzi kto na niego głosował,
W przeciwnym razie będzie głowę w piasku chował.
Starają się nas przekonać na różne sposoby,
Że ekstra pracę otrzymają nawet najgorsze nieroby.
Będą zyski kolosalne, słodkie jak miód życie,
Państwo nasze żyć zacznie w pełnym rozkwicie.
Toż dopiero będzie cud prawdziwy w kraju,
Lecz nie każdy dotrze do owego raju.
Trzeba mieć układy i dobrą gadanę,
Jeśli tam nie dotrą, mają przechlapane.
Ta unijna pensja to fuks niesłychany,
My przez pół wieku takiej nie otrzymamy.
Więc pomyślałem a może i mnie się uda,
Wszak czasami warto uwierzyć w cuda.
Wobec tego w lisie futro się przebrałem
I dobrą posadę w tym rządzie dostałem.
Lecz ciężko pracował nie będę bo mi się nie chce,
A tam będę robił co tylko zechcę.
Te parę latek w Brukseli szybko mi przeleci,
Mam szansę ustawić siebie i swoje dzieci.
Nie będę wszystkim życia słodził,
Bylebym tylko sobie dogodził!